sobota, 30 października 2010

Olympic po raz drugi



Nowo odwiedzonym miejscem był północno-zachodni koniec USA. Przejechaliśmy około tysiąc kilometrów, zrobiliśmy 1500 zdjęć a na piechotę szliśmy w sumie 8 godzin. Szkoda, że nie zostaliśmy tam dłużej.

niedziela, 3 października 2010

Wenatchee

Do nas już na dobre zawitała jesień - krótki dzień, chmury, ale też kolorowe liście i rześkie poranki. Lecz nasze dni nie stały się wcale senne i spokojne - dopiero teraz w pracy odetchnęliśmy po intensywnym sierpniu i wrześniu. Dopiero teraz widzę ile Amerykanie pracują (jak szaleni).
Deszczowe dni nadrabialiśmy imprezami - urodzinami Pawła, urodzinami Moniki:


Żeby powłóczyć się trochę po słonecznej stronie życia, wybraliśmy się na Mount Lilian, po drugiej stronie gór. Na szczyt ostatecznie nie udało nam się trafić i chodziliśmy po jakiś innych szlakach między Ellensburgiem i Wenatchee, ale i tak było ładnie.


Wieczorem wybraliśmy się na kolację do bawarskiej wioski - Leavenworth, gdzie akurat odbywał się Oktober Fest. Nam udało się dobrze zjeść w Andreas Keller i jeszcze nabyć bardzo smaczny chleb z Tacomy.

Następnego dnia poszliśmy na dłuższy spacer wzdłuż Ingalls Creek:


Poza tym Justyna cały czas pracuje nad naszymi zaległymi zdjeciami - udało jej się wrzucić te ze zwiedzania Seattle na City Pass-ie: Zoo, Pacific Science Center, Seattle Aquarium, Experience Music Project, rejs po Puget Sound...

Tu są zdjęcia od Moniki i Mateusza:



Na sam koniec amerykańska refleksja - bardzo trudno tu znaleźć dobre lokalne jabłka, a przecież Waszyngton słynie z jabłek! W Richmond dostęp do lokalnych owoców był dużo lepszy: były trzy farm markety czynne cały tydzień, a tu mamy tylko jeden i to jeszcze otwarty tylko w soboty - gorzej niż targ w Siewierzu! Nam nowozelandzka gala i kalifornijski honey crisp już się przejadły, pomijając fakt że są ponad 2x droższe niż w Kanadzie - logika która stoi za ekonomią USA cały czas mnie zadziwia!

piątek, 1 października 2010

Mount Rainer

Mount Rainer, który przewyższa wszystkie dotychczasowe góry, z jakimi mieliśmy do czynienia, pod każdym względem zrobił na nas duże wrażenie. Lodowiec, alpejskie łąki, skala.

Z resztą Rainer obiektywnie jest duży - najwyższa góra w tej właściwej części USA, wielka wysokość względna itd..., do tego trafiła nam się fenomenalna pogoda. Nic tylko żałować że byliśmy tam jedynie dzień!

Miarą naszej fascynacji jest 1100 zdjęć, które zrobiliśmy tego dnia.