Wreszcie udało mi się namówić Justynkę na narty! Wstępnym warunkiem było wypożyczenie samochodu, żeby jakość znieść krętą Whistleriankę - niestety pociągi jeżdżą tylko od maja do października.
Samochód pożyczyliśmy w sobotę i w ramach łączenia przyjemnego z pożytecznym odwiedziliśmy polski sklep po różne specjały - czekolady i kiszone ogórki :), Ikeę - dzięki czemu wreszcie mam swoje biurko, oraz Buntzen Lake w Port Moody.
W niedzielę zaś dzikim świtem (6 rano) wyjechaliśmy do Whistler. Jechali z nami też Piotrek, Monika i Mateusz, oraz reprezentacja Redmond - Natalia, Paweł i Przemek. Dla sąsiadów zza miedzy było to zamknięcie sezonu, dla Justynki - otwarcie i zamknięcie w jednym!
Ale muszę przyznać, że Justynka doskonale się oswoiła z nartami i uczy się zdecydowanie szybciej niż ja. A oto dowody:
Samochód pożyczyliśmy w sobotę i w ramach łączenia przyjemnego z pożytecznym odwiedziliśmy polski sklep po różne specjały - czekolady i kiszone ogórki :), Ikeę - dzięki czemu wreszcie mam swoje biurko, oraz Buntzen Lake w Port Moody.
W niedzielę zaś dzikim świtem (6 rano) wyjechaliśmy do Whistler. Jechali z nami też Piotrek, Monika i Mateusz, oraz reprezentacja Redmond - Natalia, Paweł i Przemek. Dla sąsiadów zza miedzy było to zamknięcie sezonu, dla Justynki - otwarcie i zamknięcie w jednym!
Ale muszę przyznać, że Justynka doskonale się oswoiła z nartami i uczy się zdecydowanie szybciej niż ja. A oto dowody: