piątek, 25 grudnia 2009

Życzenia +

Wszystkim naszym Przyjaciołom i Czytelnikom życzymy radosnych, pogodnych i zdrowych Świąt Bożego Narodzenia. Przywitajcie-przybrykajcie Nowy Rok z bliskimi, żeby mieć dużo siły na czekające Was przyjemne niespodzianki!
Justyna i Marcin

PS Odwiedził nas Marek Rams, więc planujemy wielkie brykanie, ale jeszcze się nie wybraliśmy, więc jest to dobra okazja jeśli ktoś chciałby zobaczyć "na żywo" naszą choinkę - zachęcamy - skype(machuramarcin/justyna.jarzebinska) tudzież na gmail(marcinmachura/jarzebinka) są sympatycznymi wynalazkami.

wtorek, 1 grudnia 2009

Olympia

W długi weekend (Święto Dziękczynienia) mieliśmy ambitne plany pojechać do Portland, najbliższego dużego miasta w USA, jedyne 250km:) Niestety robiliśmy za dużo przystanków po drodze, więc dotarliśmy tylko do stolicy naszego stanu - Olimpi. Naszym celem był nasz kapitol, który jak wszystkie amerykańskie są do siebie podobne - ale robi wrażenie - czwarta najwyższa murowana kopuła na świecie. Podobała nam się sielska atmosfera - ludzie biegają, wyprowadzają psy, wokół gmachów rządowych małe domki z ogródkami...


piątek, 20 listopada 2009

Mała wyprawa rowerowa

Niestety przeprowadziliśmy się do USA zbyt późno, żeby pozwiedzać okolice rowerowo w tym roku. Udały nam się tylko dwie wycieczki. Jedna malutka po Bellevue, a druga większa do jeziora Sammamish - bo Bellevue jest położone między większym jeziorem Waszyngtona, które ma dostęp do morza poprzez kanały, przez to jest bardziej prestiżowe do zamieszkania, a jeziorem Sammamish, które jest zwykłym jeziorem.


Zrobiliśmy też drugą mapkę rowerową, bardziej adekwatną do okolicy w której teraz mieszkamy.


Pokaż Wyprawy rowerowe USA na większej mapie

czwartek, 19 listopada 2009

Uniwersytet Waszyngtoński

Niedaleko kościoła dominikanów, do którego wybraliśmy się kilka razy na msze, mieści się miasteczko uniwersyteckie. Podobnie jak w Kanadzie jest osobną jednostką administracyjną, jakby wyodrębnioną dzielnicą ze Seattle. Miasteczko jest ogromne - nawet próbowałem je obejść, ale trzeba poświęcić na to dwie godziny co najmniej. Poza właściwym terenem uniwersytetu jest jeszcze dużo okołouniwersyteckiej zabudowy: miejsca gdzie mieszkają studenci, cały zestaw kościołów różnych wyznań, puby, tanie jadłodajnie i sklepy spożywcze. Bardzo mi się podoba miejskość tej dzielnicy - tłumy ludzi chodzących na piechotę, niska i średnia gęsta zabudowa, mógłbym tam mieszkać gdyby nie to że jest tak daleko od pracy.

sobota, 14 listopada 2009

Picasa i Netflix

Chorując sobie na świńską (?) grypę byłem uziemiony, więc dużo czasu mogłem poświęcać na czytanie, filmy i komputer. Trafiliśmy razem na dwie technologie, które nam się szczególnie spodobały. Oto one:
  • Rozpoznawanie twarzy w Picasie - Niesamowite jest, jak dobrze program się uczy rozpoznawać kto jest kto i prawie automatycznie umieszczać podpisy pod zdjęciami - wymaga jedynie potwierdzenia że na zdjęciu jest szukana osoba.
  • Wypożyczalnia filmów Netfilx - wielki hit domowej rozrywki w USA. Filmy zamawia się na stronie internetowej i po dniu lub dwóch przychodzi pocztą płyta DVD. Po obejrzeniu wrzuca się ją do koperty zwrotnej i do skrzynki. Poza tym jest też możliwość oglądania filmu przez Internet - streaming w Silverlight'cie. I to wszystko za jedyne $9 miesięcznie, znaczki opłaca Netflix:). Filmów w bazie jest bardzo dużo, jest też kilkadziesiąt pozycji polskojęzycznych, jednak najfajniejszy w Netflixie jest system sugerowania jakie filmy polubimy, bazując na naszych obecnych preferencjach. Mnie to szczególnie imponuje, zwłaszcza że takie indywidualizowanie jest częściowo celem mojej pracy.

wtorek, 20 października 2009

Mount Si


Natalia z Pawłem zaplanowali niedzielę wycieczkę na Mount Si, na którą nas zabrali, za co jesteśmy bardzo wdzięczni. Mount Si to szczyt niedaleko na wschód od Bellevue, kilkanaście minut samochodem. Wznosi się na 1270m a znana jest głownie z tego że to właśnie ją widać w czołówce serialu Twin Peaks.


Szło się łatwo, jedynie ostatnie podejście było ciężkie. Prawie wspinaczkowe, po nagiej stromej skale jakieś 30m w górę.


Pod tym adresem można znaleźć zdjęcia Pawłów z wycieczki. Po wszystkim planowaliśmy się wybrać do Cheesecake Factory (apetyczna nazwa, co?) ale były zbyt duże kolejki, więc zjedlismy w prawie pustym Red Robinie.

niedziela, 4 października 2009

San Francisco, Sekwoje, Alcatraz
Dolina Krzemowa (2)

Choć lancz w Google to niewątpliwie atrakcyjna sprawa, to jednak środkowa Kalifornia oferuje także wiele innych rzeczy wartych zobaczenia.

Przylecieliśmy na lotnisko w San Juan (południowy kraniec zatoki) wieczorem, potem pociągiem do Mountain View, gdzie nocowaliśmy. Rano planowaliśmy wybrać się również pociągiem do San Francisco, ale ponieważ poprzedniego dnia gadaliśmy do 3 na ranem, to ranna wyprawa zaczęła się około 11 - w San Francisco byliśmy dopiero przed pierwszą. Tam przespacerowaliśmy się po Downtown, dzielnicach włoskiej i chińskiej - potem przeszliśmy na nadbrzeże, gdzie widzieliśmy między innymi ponad setkę lwów morskich które sobie tam leżakowały - okropnie to wyglądało - jak jakiś obóz koncentracyjny - a co ciekawe lwy tam były z własnej woli. Na pożyczonych rowerach zrobiliśmy jeszcze krótką przejażdżę na most Golden Gate.

Konkluzja jest taka: San Francisco, owszem, jest ciekawe, miejskie, ludne etc. ale Vancouver jest ładniejsze:) Też mgła i zimno, za to góry większe i widoki lepsze - tylko fal nie ma tak dużych:(

Następnego dnia zrobiliśmy morderczą wycieczkę do Parku Narodowego Sekwoi - w sumie 900km w samochodzie. Było bardzo fajnie, choć mogliby posadzić jakieś konwencjonalne drzewa przy sekwojach, bo tak to one w swoim towarzystwie nie wyglądały na takie specjalnie duże.



W niedzielę zwiedzaliśmy Alcatraz - znowu zmarzliśmy - San Francisco to jednak nie Los Angeles. Bardzo nam się podobało - szczególnie Justynkę zachwyciło klimatyczne nagranie, które służyło za przewodnika - aż zakupiliśmy sobie z nim płytę.