Niedaleko kościoła dominikanów, do którego wybraliśmy się kilka razy na msze, mieści się miasteczko uniwersyteckie. Podobnie jak w Kanadzie jest osobną jednostką administracyjną, jakby wyodrębnioną dzielnicą ze Seattle. Miasteczko jest ogromne - nawet próbowałem je obejść, ale trzeba poświęcić na to dwie godziny co najmniej. Poza właściwym terenem uniwersytetu jest jeszcze dużo okołouniwersyteckiej zabudowy: miejsca gdzie mieszkają studenci, cały zestaw kościołów różnych wyznań, puby, tanie jadłodajnie i sklepy spożywcze. Bardzo mi się podoba miejskość tej dzielnicy - tłumy ludzi chodzących na piechotę, niska i średnia gęsta zabudowa, mógłbym tam mieszkać gdyby nie to że jest tak daleko od pracy.
Wakacje w Sunnyvale
11 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz