poniedziałek, 13 grudnia 2010

If On A Winter's Night


Nasza parafia Dominikanów w Seattle jest pod wieloma względami uboższa niż ta krakowska, czy nawet szczecińska. Ale i tak lubimy ją najbardziej ze wszystkich kościołów na tym kontynencie które zdarzyło się nam odwiedzić.

Trzy tygodnie temu była taka świąteczna pieśń na wyjście, którą kojarzyłem, potem się okazało że to była tradycyjna Lo How A Rose E're Blooming, którą znałem z zeszłorocznej płyty Stinga If On A Winter's Nigh.
Tej niedzieli zaśpiewali Gabriel's Message - ciekawe czy jakoś inspirowali się doborem repertuaru.

Dziwne, choć radosne, uczucie słyszeć w kościele pieśni które znało się wcześniej tylko z popularnych nagrań - zwłaszcza że są to tradycyjne anglojęzyczne kolędy.

środa, 8 grudnia 2010

Muzeum lotnicwa i Kerry Point Park

To oczywiście zaległy komentarz do zdjęć z wakacji - Seattle, amerykańska stolica przemysłu lotniczego ma do zaoferowania wiele atrakcji - latem z Mateuszem i Anitą odwiedziliśmy Muzeum lotnictwa. Z ciekawych egzemplarzy był tam archaiczny Air Force One, ponadźwiękowy Concord i szpiegowski Black Bird. Dla miłośników prostszej techniki była stodoła, w której zaczynał Boeing (wtedy nie było garaży) wraz z modelami, obrabiarkami etc.

Poza tym odwiedziliśmy o zachodzie słońca Kerry Point Park z widokiem na Seattle.

A co do zaległych zdjęć - została nam już tylko słoneczna Kalifornia - idealnie na zimowę aurę - i mamy ambitny plan skończyć przed przylotem do Polski.

Kinect Party

W poprzednią sobotę Zuzia z Marcinem podzielili się swoją nową zabawką i mogliśmy wreszcie poczuć jak to jest być kontrolerem.

Microsoft Kinect, bo o nim mowa, jest dodatkiem do konsoli Xbox, który rozpoznaje ruchy i granie zaczyna polegać na skakaniu i machaniu rękami. Wydaje nam się że główna grupa docelowa kończy się na nastolatkach, ale nam się bardzo podobało. Polecamy go szczególnie tym którzy uważają że granie na komputerze to tylko marnowanie czasu i zdrowia, Kinect jest zdecydowanie czymiś innym.

Mistrzem wszystkich gier, w szczególności tanecznych okazał się być Filip, który chyba trenował wcześniej w pracy, bo potrafił powtarzać takie sekwencje ruchów o których się filozofom nie śniło.