Dwa tygodnie temu przeprowadziliśmy się do centrum Richmond, mieszkamy teraz na 302B-8651 Westminster Highway. Do pracy autobusem C96 jadę tylko 25 minut, raz nawet, jak była pogoda, udało mi się wybrać tam rowerem. Przeprowadzka jak to przeprowadzka – czasochłonna i męcząca, pożyczyliśmy na weekend samochód z Avisu: udało mi się jakoś zachachmęcić i ponieważ jestem pracownikiem Micorsoftu i kiedyś już miałem od nich samochód, udało mi się go pożyczyć bez dodatkowej opłaty 25$/dzień od kierowców poniżej 25 roku życia.
W przeprowadzkową sobotę (1 marca) jeździliśmy po całym Greater Vancouver w poszukiwaniu okazyjnych mebli, udało nam się dostać biurko z North Vancouver, stół i krzesła z Surrey, krzesło z Richmond, łóżko z Burnaby (z łóżkiem to dopiero w tą niedzielę skończyliśmy swoją przygodę, bo materac nie pasował do ramy i musieliśmy wymienić ramę – tu rozmiary łóżek mają swoje nazwy: twin, queen, king; ale w rożnych częściach kontynentu oznaczają one trochę co innego i akurat nasza rama i materac miały inne pochodzenie – choć jedno i drugie z Ikei). Dodatkową korzyścią z tych rozjazdów było to, że zobaczyliśmy North Vancouver, co prawda głównie z samochodu, które już zupełnie leży na stoku góry. Mamy nadzieję się kiedyś wybrać tam na dłużej. W niedzielę zaś kupowaliśmy meble w Ikei i woziliśmy nasze pudła z rzeczami z jednego mieszkania do drugiego.
W ciągu następnego tygodnia głównie skręcaliśmy meble, przy czym Justyna większość z nich skręciła sama, kiedy byłem w pracy. Udało mi się wreszcie dostać telefon komórkowy, zamówić Internet i w zeszły wtorek po perypetiach już byliśmy podłączeni do świata. Nie zdążyliśmy jeszcze wszystkich pudeł rozpakować, na bieżąco sprzątamy, rozpakowujemy się, kupujemy brakujący sprzęt AGD i próbujemy odzyskać nasze zapasy proszku do prania itp., które zostały w poprzednim mieszkaniu.
Praca zafundowała mi w ostatnim czasie porcję biurokracji w związku z Midyear career discussion, oraz z wizami B1/B2 do USA. Wizy to w MCDC gorący temat, po tym jak w Bussines Weeku napisali o nas, że jesteśmy "refugee camp". Żeby udowodnić że tu nie ma terrorystów zaprosiliśmy do siebie konsula i w czwartek zwiedzał MCDC.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz