poniedziałek, 17 marca 2008

Msza u św. Pawła


W minioną niedzielę zamiast do polskiej parafii poszliśmy do kościoła w okolicy - św. Pawła w Richmond, półgodzinny spacer od naszego nowego miejsca zamieszkania.

Kościół jest duży, na planie prostokąta 2:1, ale niski jak na swoja rozległość więc nie wydaje się być duży. Msza odbywała się po angielsku.

Kiedy weszliśmy do środka – trochę sie spóźniliśmy ale zdecydowanie nie byliśmy ostatni – kiedy już odnaleźliśmy się to dotarło do nas, że wśród wiernych, których było ponad 200 jest jakieś 90% skośnookich, czyli głównie Chińczyków. Reszta to byli biali i Hindusi – trzeba było dobrze się napatrzeć, żeby znaleźć kogoś o europejskich rysach twarzy. Wrażenie było niesamowite, w Richmond przywykliśmy do tego że co druga osoba jest z Dalekiego Wschodu, ale takich proporcji nie widzieliśmy nawet w SkyTrainie.

Szczególnie Justyna się wyróżniała, bo była chyba jedną z dwóch albo trzech blondynek w całym kościele. Większość wiernych była jej wzrostu albo niższa. Jeden tylko siwy Hindus długi i chudy, stał przy przejściu i wyglądał trochę jak Gandalf wśród hobbitów.

Kolejna rzecz, która była dla nas zaskoczeniem to odsetek wiernych przyjmujących Komunię Świętą, do której poszli prawie wszyscy. Inaczej niż w Polsce, ale podobnie jak w polskiej parafii w Vancouver do komunii podchodzi się tu ławkami i jest wielki porządek. Jedna ministrantka [tak – tu są ministrantki, w polskiej parafii też] powoli cofa się do tyłu i koło której ławki przejdzie ta wstaje i idzie do ołtarza. A kiedy doszła już do końca rzędu ławek, kościelny (chyba Hindus albo ktoś z tamtych okolic) o wyglądzie włoskiego mafiosa dał znak, że mogą iść do komunii ludzie z przedsionka. "Mafiozo", niczym policjant na skrzyżowaniu, kierował ruchem i pokazywał kto kiedy może iść. Natomiast ksiądz proboszcz był jak polscy proboszczowie i widać było po nim że ma dużą parafię.

Nieprzyjemne wrażenie zrobił tylko moment, kiedy po błogosławieństwie na wyjście, wszyscy zaczęli się rozchodzić i rozmawiać, a ksiądz czytał ogłoszenia parafialne. Ale ogólnie doświadczanie było ciekawe i pewnie się jeszcze nie raz tam wybierzemy. Być może uda nam się też odwiedzić kościół dominikanów w Vancouver i będziemy mogli podzielić się kolejnymi wrażeniami.

Brak komentarzy: