Nacieszywszy się centrum Kelowny, postanowiliśmy wybrać się gdzieś dalej - za sugestią Natalii i Pawła, pojechaliśmy do Myra Canyon, czyli doliny dawnej kolei Kettle Valley Railway. Na początku XXw., po wybudowaniu połączenia kolejowego między wschodem a zachodem Kanady, w Kolumbii Brytyjskiej wybuchł szał kolejowy i budowano wiele połączeń do małych miejscowości w górach, kopalni etc. Jedną z takich inwestycji była właśnie Kettle Valley Railway otwarta w 1915 roku, a w 1961 roku już zaczęli zamykać poszczególne odcinki.
Następnego dnia wreszcie wybraliśmy się do winnicy w dolnie Okanagan. Nasz wybór padł na najbardziej reprezentacyjną - Mission Hill. Oprowadzała nas po niej Polka i głównym przesłaniem, które zapamiętałem jest - by założyć znaną winnice z tradycjami wystarczy mieć 100 mln dolarów. Mission Hill jest w miarę nowa - z lat osiemdziesiatych, założona przez emigranta z Europy (bankiera inwestycyjnego?) który przywiózł ze sobą winiarzy i architektów, tak że teraz Mission Hill zdecydowanie wyróżnia się na tle doliny Okanagan i ma w sobie coś z poprzednich stuleci:)
Środę poświęciliśmy na wyprawę do Summerlandu, gdzie można się zaopatrzyć w sławne (przynajmniej na całą Kolumbie Brytyjską) wina owocowe i dżemik. Cały dzień padało, mieszkańcy się cieszyli, bo dzięki temu opanowano pożar. My też nie narzekaliśmy, a wieczorem poszliśmy pływać, bo co to za dzień bez pływania.
W czwartek cały dzień spędziliśmy nad wodą - przepłynęliśmy kajakami na drugi brzeg jeziora, cieszyliśmy się z ostatniego całego dnia wakacji. Sobotę zaś wracaliśmy juz przez Okanagan Connector i całą drogę goniła nas burza, która dotarła aż do Vancouver, gdzie mieliśmy okazje podziwiać fantasmagoryczny zachód słońca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz