Jeżdżąc do pracy autobusem ma się dużo więcej czasu na refleksje, w szczególności na temat komunikacji miejskiej. Po dwóch dniach takiego jeżdżenia zdecydowanie brakuje mi samochodu. Mam nadzieję, że jak przeprowadzimy się gdzieś blizej centrum sprawa dojazdów nie będzie taka problematyczna. Bo na razie jedyny sensowny autobus - na szczęście bezpośredni - jeżdzi bardzo dookoła. A powrotne dużo się spóźniają, głównie przez tą kosmiczną gęstość przystanków. Kiedy akurat nikt nie wsiada/wysiada to autobus śmiga, ale jak co 50 m staje to wtedy jest dużo gorzej. I jeszcze jedna dziwna rzecz - siedzenia są pokryte jakimś śliskim paskudztwem i trudno się utrzymac na miejscu podczas gwałtowych przyśpieszeń i hamowań.
Szukając jakiegoś miasta w Polsce o podobnych charakterze jak Richmond pomyślałem o Tychach. Oba miasta mają porównywalnie wiele mieszkańców, oba są porównywalnie rozległe i oba są głównie "sypialniami". W obu jest masę scieżek rowerowych i zieleni. I w obu miastach jeżdżą linie pospieszne, na których kursują turystyczne autokary.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz