niedziela, 25 kwietnia 2010

Weterani, El Grande i Yakima River


Żeby dać sobie radę w Waszyngtońskim klimacie kontynuowaliśmy spotkania planszówkowe, a kiedy to nie wystarczyło - pojechaliśmy na drugą stronę Gór Skalistych. Rano pogoda była jak zwykle, im bardziej zbliżaliśmy się do przełęczy Snoqualmie, tym było zimniej, ciemniej i mokrzej, ale już w okolicach Roslyn dało się zauważyć postęp - przed Ellensburgiem powitało nas błękitne niebo.

Krajobraz po drugiej stronie gór nieco przypomniał naszą wycieczkę na południe - sucho, dużo pól uprawnych i pustynnych gór. Wszędzie gdzie jest w miarę płasko i rzeka płynie trochę wyżej teren jest zirygowany i kwitnie tam rolnictwo - na płaskościach głównie zboża i łąki, a na stokach sady i winnice.

Pierwszym naszym przystankiem był skamieniały las nad brzegiem rzeki Kolumbii (Gingko Petrified Forest) - coś z tymi skamieniałymi lasami jest nie tak, Marek był kiedyś w jednym w Kolorado i tamten też był bez rewelacji - mizerna atrakcja, jak na 2h jazdy samochodem i bardzo wietrzną pogodę. Choć Piotrek stwierdził że mógłby miec stół z pnia takiego skamieniałego drzewa.

Większe wrażenie zrobiła na nas Kolumbia, która płynęła tu w niezbyt głębokim kanionie - amerykańska skala zaburza trochę pojmowanie takich atrakcji, wszak Kolumbia niesie więcej wody niż Dunaj!

Następnym przystankiem był kanion rzeki Yakimy, który pięknie wiosennie się zielenił, przypomniał nam Bieszczady - powspinaliśmy się nieco i przyszła pora na ostatni punkt wycieczki - stek.


Na koniec krótka notka o przejawach amerykańskiego (i kanadyjskiego) patriotyzmu - o flagach wiszących przed każdym większym budynkiem (czy to urząd, czy dom czy centrum handowe) większość pewnie słyszała. To oczywiście nie wszystko - innym widocznym elementem są specjalne rejestracje samochodowe dla weteranów - niestety nie mamy swoich zdjęć, ale można je zobaczyc tu: kanadyjskie i amerykańskie rejestracje. Bardzo jest to sympatyczne i pozytywne - ciekawe czy w Polsce kiedyś tak będzie.


Brak komentarzy: