Niedzielna msza w polskim kościele kończy się wcześnie, więc postanowiliśmy wykorzystać czas, pogodę oraz to że w niedziele na jednym bilecie miesięcznym może jeździć dwoje dorosłych. Naszym celem były parki w okolicy UBC.
Uniwersytety w Vancouver mają interesujące lokacje - UBC leży tuż obok plaż, a SFU w górach - każdy znajdzie coś dla siebie. Od pętli autobusowej w sercu Kampusu, koło gmachu tutejszego Koła, do plaży jest niecałe 15 minut spacerem. Zejście to stumetrowy wąwóz prowadzący kilkadziesiąt metrów w dół, z drewnianymi schodami i ścieżką wśród wielkich drzew i paproci.
Morze jak zimne jak Bałtyk, fale mniejsze - tak do 30cm, za to woda czystsza, tylko piasek jest ciemniejszy, taki ziemisty - ciekawe dlaczego?
Gdy doszliśmy na plażę wyszło trochę słońca, akurat żeby pospacerować wzdłuż linii wody, ale za zimno na intensywniejsze plażowanie. Tuż nad wodą grupa osób oddawała się ciekawej rozrywce - ślizgali się na falach na plastikowych deskach w kształcie rombu, długich może na 80cm a szerokich na 50cm. Po chwili zorientowaliśmy się że to jest plaża dla nudystów. Tzn. można być na niej nudystą, ale nie jest to konieczne - odsetek rozebranych oscylował poniżej połowy i nudyści przesiadywali grupkami nieco dalej od zejścia.
Zainteresował nas południowy kawałek plaży, z falochronem usypanym z kamieni, pewnie dzięki niemu "zacieniony" fragment jest piaszczysty. Fajnie kiedyś byłoby kiedyś przejść cały falochron i dotrzeć do ukrytej plaży - po kamieniach może być ciężko, ale w czasie odpływu pewnie znaczą część można przejść obok.
Piaszczysta plaża miała może 200m a potem zaczęło się wąskie, kamieniste, prawie bezludne wybrzeże. Szlak dookoła UBC czasem wchodził w las, wtedy mieliśmy okazję podjeść nieco jeżyn, czasem wracał na kamienie. Szło się dość mozolnie, my też się nie spieszyliśmy, więc po 2h byliśmy niewiele dalej niż punkt wyjścia, w każdym razie ciągle blisko pętli autobusowej z której odjechaliśmy do domu.
Uniwersytety w Vancouver mają interesujące lokacje - UBC leży tuż obok plaż, a SFU w górach - każdy znajdzie coś dla siebie. Od pętli autobusowej w sercu Kampusu, koło gmachu tutejszego Koła, do plaży jest niecałe 15 minut spacerem. Zejście to stumetrowy wąwóz prowadzący kilkadziesiąt metrów w dół, z drewnianymi schodami i ścieżką wśród wielkich drzew i paproci.
Morze jak zimne jak Bałtyk, fale mniejsze - tak do 30cm, za to woda czystsza, tylko piasek jest ciemniejszy, taki ziemisty - ciekawe dlaczego?
Gdy doszliśmy na plażę wyszło trochę słońca, akurat żeby pospacerować wzdłuż linii wody, ale za zimno na intensywniejsze plażowanie. Tuż nad wodą grupa osób oddawała się ciekawej rozrywce - ślizgali się na falach na plastikowych deskach w kształcie rombu, długich może na 80cm a szerokich na 50cm. Po chwili zorientowaliśmy się że to jest plaża dla nudystów. Tzn. można być na niej nudystą, ale nie jest to konieczne - odsetek rozebranych oscylował poniżej połowy i nudyści przesiadywali grupkami nieco dalej od zejścia.
Zainteresował nas południowy kawałek plaży, z falochronem usypanym z kamieni, pewnie dzięki niemu "zacieniony" fragment jest piaszczysty. Fajnie kiedyś byłoby kiedyś przejść cały falochron i dotrzeć do ukrytej plaży - po kamieniach może być ciężko, ale w czasie odpływu pewnie znaczą część można przejść obok.
Piaszczysta plaża miała może 200m a potem zaczęło się wąskie, kamieniste, prawie bezludne wybrzeże. Szlak dookoła UBC czasem wchodził w las, wtedy mieliśmy okazję podjeść nieco jeżyn, czasem wracał na kamienie. Szło się dość mozolnie, my też się nie spieszyliśmy, więc po 2h byliśmy niewiele dalej niż punkt wyjścia, w każdym razie ciągle blisko pętli autobusowej z której odjechaliśmy do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz