czwartek, 9 lipca 2009

Grouse Mountain

Dzięki motywacji ze strony Anity udało nam się wreszcie wdrapać na jeden z trzech szczytów górujących nad Vancouver. Towarzyszyli nam Łukasz z Piotrkiem. W górę szliśmy szlakiem Grouse Grind, który sam w sobie jest zakręcony, bo są to w zasadzie drewniano-kamienne półschody na szczyt, na które setki osób wchodzi dzień w dzień, by mierzyć swój czas. Rekordy są poniżej 50 min, nam to zajęło 2 godziny, więc niespecjalnie moglibyśmy się równać z maratonem który odbywał się następnego dnia.



Na górze czekało nas mnóstwo atrakcji - schronisko, pokaz drwali (my wybraliśmy koparkę) oraz niedźwiedzie grizzly.



Potem postanowiliśmy się wdrapać trochę wyżej, niestety bez mapy trochę się pogubiliśmy, okazało sie że wejście na sam szczyt jest zamknięte, więc ostatecznie pojechaliśmy tam (darmowym) wyciągiem krzesełkowym.



Na sam dół zjechaliśmy kolejką gondolową Skyride (tą samą, z której porwali Scully) - po jeżdżeniu na Whistler ta kolejka okazała się być nieco archaiczna - zwłaszcza dwa stany nieważkości przy przejeżdżaniu przez filary nas bardzo zaskoczyły.

Brak komentarzy: